Na początku lipca dotarła do mnie fioletowa para butów chińskiej firmy Li-Ning. Tak, wiem co teraz myślicie…chińskie to takie se. A ja postanowiłam dać szanse tej marce i sprawdzić co w trawie piszczy.
Firma została założona w 1989 roku przez chińskiego Mistrza Olimpijskiego w gimnastyce Li-Ning. Po zakończeniu kariery sportowej postanowił zająć się biznesem i zaczął od tego, na czym się zna najlepiej czyli od sportu. Firma jest znana w świecie, a w swojej ofercie ma sprzęt do badmintona, tenisa stołowego czy ziemnego. Sama jestem ciekawa jak się przyjmie na polskim rynku.
Pierwsze wrażenie
Model, który otrzymałam do testów to Li-Ning Light Runner. Kiedy wyjęłam buty z pudełka, to pierwsza rzecz, na którą zwróciłam uwagę to lekkość. Te buty przy rozmiarze 39 i 2/3 ważą zaledwie 208gr. Są bardzo giętkie i w kolorze, który mnie osobiście pasuje, ale o gustach się nie dyskutuje.
Cholewka to Breathable Vamp i cytując za producentem “Charakteryzuje się dużą liczbą niewielkich otworów na całej powierzchni buta, które dają poczucie przewiewności i oferują wysoki komfort użytkowania buta” oraz “cholewki wykonane z materiału „Breathable Vamp” zapewniają wysoką oddychalność i wytrzymałość buta”. Sprawdzimy?
I jeszcze jedno – drop, czyli to różnica spadku wysokości pomiędzy wysokością pięty, a wysokością przodu buta w tym wypadku wynosi 8mm. Dla mnie nie za dużo, nie za mało. Rzekłabym w sam raz.
Zwróciłam uwagę tez na sznurówki,które początkowo mnie irytowały, bo nie radziłam sobie z ich szybkim rozwiązaniem, ale o tym później.
Treningi
W butach Light Runner zaliczyłam w sumie 10 treningów i ponad 150km. Starałam się je zabierać zarówno na bieżnie i szybkie bieganie, jak i dłuższe wybiegania. Był też trening podczas deszczu czyli po mokrej nawierzchni.
Na pierwszy trening wybrałam bieżnię na stadionie miejskim w Piasecznie. Buty okazały się super dynamiczne, czym bardzo mnie zaskoczyły. Jeśli dodamy do tego lekkość, to wyjdzie nam zgrany duet. Robiłam kilka przebieżek 400m i tempo na poziomie 3:45 jak dla mnie brzmi fajnie.
Przy okazji długiego wybiegania muszę wspomnieć o sznurówkach. Jak one mnie zirytowały za pierwszym razem kiedy chciałam szybko założyć but. Opornie szło mi ich wyciągnięcie. I to co tu wydawało mi się minusem, potem przełożyło się na plus. Sznurówki są płaskie, lekko chropowate, ale dzięki temu nie rozwiązują się. Z reguły wiążę je na dwa razy, a tu nie czułam takie potrzeby.
Najśmieszniejszą rzecz zostawiłam sobie na koniec. Popatrzcie na podeszwę buta. Widzicie te “dziurki” ? działają trochę jak przyssawki 🙂 I o ile w deszczu dają pewną stabilizację (sprawdzone info) , to chodząc, nie biegając, po suchej nawierzchni wydają dźwięki jakbyśmy odsysali się od podłoża. Dla mnie to było zabawne za pierwszym razem. Kolejnym z resztą też. Nie słyszałam tego podczas biegania.
Podsumowanie
Jestem pozytywnie zaskoczona marką Li-Ning. Podeszłam trochę sceptycznie do propozycji testów, ale dziś nie żałuję. Gdybym miała je polecić biegaczom, to namawiałabym, żeby wykorzystywać je zarówno na szybkie treningi, jak i dłuższe wybiegania. Startowałam w nich w biegu na 10km i super się sprawdziły (czas 46:54 to nie najgorzej jak na mnie) i pewnie pokusiłabym się o półmaraton. Czy maraton? Musiałabym sprawdzić na 30km wybieganiu
Uważam, że to fajny but za przystępną cenę – aktualnie kosztuje 229 PLN. Polecałabym wziąć rozmiar pól numeru mniejszy niż normalnie. To się sprawdziło w moim przypadku.
No Comments